Veronica Roth
Niezgodna
Wydawnictwo Amber 2012
„Niezgodna” to książka, na której przeczytanie czekałam dość długo. Wiele słyszałam jej porównań do "Igrzysk śmierci", które bardzo lubiłam, a jednak to zadziałało na niekorzyść - nie przepadam za powtarzalnością w literaturze. Potem ktoś tłumaczył mi, że te książki tak naprawdę nie mają ze sobą nic wspólnego. Postanowiłam więc ją kupić, a dziś wewnątrz, na pierwszej stronie czytam opinię New York Timesa, mówiącą, że obie powieści „przemawiają do wyobraźni swoją oryginalnością i postaciami bohaterek-narratorek; nie konwencjonalnych miłych dziewczynek, lecz twardych ostrych młodych kobiet. Obie zaczynają od publicznego rytuału, który zdeterminuje ich przyszłość. I obie muszą wziąć udział w krwawej walce, która rozgrywa się na oczach wszystkich.” Podobieństw więc wydaje się być wiele. Czy mamy tu do czynienia z drugą Katniss, która chce zmienić dziwny porządek, który został ustalony w jej świecie? Czy znajdziemy tu jeszcze coś nowego?

Beatrice Prior wreszcie będzie mogła zdecydować, kim chce być. Czy rzeczywiście należy do Altruizmu, chce pomagać innym i poświęcać się dla nich, ograniczać swoje pragnienia i tłumić swoją osobowość? A może jest Nieustraszona? Waleczna, dzielna i silna? Rodzice wychowali ją i jej brata w Altruizmie, jednak teraz nadchodzi czas ich decyzji. W której frakcji chcą się znaleźć? O tym, do której pasują najlepiej, do Altruizmu, Serdeczności, Prawości, Nieustraszoności czy Erudycji, zadecydują testy predyspozycji. Potem nastąpi czas ich ostatecznego wyboru. Zdarzają się jednak wyjątki, gdzie ten wybór wcale nie jest taki prosty. Jeśli nie pasujesz do żadnej z frakcji, stajesz się bezfrakcyjny - odizolowany od społeczeństwa, bez szans na godne i dobre życie. Jeśli natomiast łączysz w sobie cechy kilku grup, stajesz się niezgodny. I od tego momentu jesteś wrogiem ustanowionego ładu oraz porządku i musisz zostać wyeliminowany.
Przyznam, że najpierw obejrzałam film. Z zasady tego nie robię, a jednak wciąż nie miałam książki, a ekranizacja już była w kinach. Zrobiłam więc wyjątek. Nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać, ponieważ nie czytałam wcześniej recenzji tego filmu, nie wiedziałam też dokładnie, o czym on opowiada poza pewnymi ogólnikami. Moje wrażenia po wyjściu z kina były jednak raczej pozytywne. Aktorzy ciekawi, fabuła nie wciągająca, choć budząca pewne wątpliwości, akcja wartka i zaskakująca, nie oszczędzająca krwi i blizn. Ogólne wrażenie - miło spędzony, niestracony czas.

Kiedy sięgnęłam po książkę, szybko zrozumiałam, jak wiele poczynili twórcy filmu, nadając mu koloru. „Niezgodna” w wersji Veroniki Roth już mnie tak nie zachwycała. Wiele scen było zbędnych. Zrozumiałam, że nielogiczności i niedopowiedzenia w filmie mają swoje źródło już w powieści. Niektóre wypowiedzi bohaterów przypominały wczesnoszkolne rozmowy, przez co książka wydawała się być skierowana do znacznie młodszego pokolenia niż adaptacja. Na ekranie nie czujemy tego, że to historia dla nastolatków. Omija on też zresztą sceny, które były słabe i zwyczajnie dziecinne. Książka nie jest tak dobra, chociaż czyta się ją szybko. Jest to bardzo lekki język, stworzony
stricte dla
young adult. Ekranizacja rzeczywiście nadaje całej historii barw i głębi. Na ekranie to wszystko ma sens.

Nie można stwierdzić, że nie widać tu podobieństwa do”Igrzysk śmierci”. Obie powieści opierają się o jakieś zepsucie społeczeństwa, rozrywkę z cierpienia słabszych, próbę zawładnięcia ludźmi poprzez kontrolę i sztywne zasady. Mamy tu też nastolatkę, młodą waleczną dziewczynę, która staje się pionkiem w grze, walczy o życie i o swoją wolność, by wreszcie zawalczyć o wszystkich, którzy nie potrafią obronić się sami. Jest jednak między nimi jedna zasadnicza różnica. O ile Suzanne Collins napisała wspaniałą, przejmującą trylogię, o tyle Veronica Roth miała szczęście, że jej powieść zekranizowano i podkoloryzowano tak, by stworzyć coś ciekawego. Jestem zawiedziona lekturą i zaciekawiona adaptacjami kolejnych części. Odłożyć na półkę i zapomnieć. A film chętnie zobaczę raz jeszcze.