11 października 2011

"Nie szukaj mnie" Piotr Wereśniak

Piotr Wereśniak
Nie szukaj mnie
Wydawnictwo Otwarte, 2010


Ostatnio zalewa mnie fala kryminałów i czasem trudno szukać w nich jeszcze czegoś nowego, czegoś, co zdołałoby zaskoczyć. „Nie szukaj mnie” zdołało mnie jednak zainteresować już ciekawym opisem, który zapowiadał świetną historię. Miałam nadzieję, że książka spełni moje wymagania i wprowadzi coś nowego do licznych dziś opowieści kryminalnych, a przede wszystkim będzie czymś wyjątkowym w polskiej literaturze. Odnalazłam książkę, która po raz kolejny uświadomiła mi, że warto czytać polskie książki, do czego też chciałabym przekonać was.

Gośka musiała długo uciekać przed przeszłością, która wprowadziła do jej życia niemałe kłopoty. Teraz zdawałoby się, że zdołała wreszcie wydorośleć, nabrać pewności siebie i przestać być tą samą osobą, która kilka lat wcześniej dawała się wykorzystywać. Jej życie trwało teraz w Grecji, gdzie mogła zaznać choć odrobinę spokoju z nową tożsamością, pogrzebując Gośkę, a stając się Nadją. Kiedy pewnego dnia w jednej z gazet widzi swoje zdjęcie i artykuł o własnej śmierci, sprawy zaczynają się komplikować. Ma nadzieję, że będzie mogła wreszcie przestać się ukrywać, chociaż szybko odkrywa, że ktoś nadal jej szuka i pragnie śmierci. Ucieczka zaczyna się na nowo.

Historia jest bardzo wciągająca, może już przez samą postać Gośki, która jest zbudowana wyśmienicie. Pierwsze strony wprawiają w zdumienie, że można być tak słabą i kruchą istotą, ale jej transformacja psychiczna po kilku latach ucieczki, czyni z niej twardą kobietę, które wie, czego chce i potrafi radzić sobie w najniebezpieczniejszych sytuacjach. Decyzje które podejmuje są pełne emocji, a zdumiewa także to, jak radzi sobie z nieustannie polującymi na nią ludźmi.

Na uznanie zasługuje także postać dziennikarza Igora, który ratuje Gośkę od wybuchu bomby na jej łodzi i pomaga jej w dalszych wydarzeniach. Podobało mi się przedstawienie jego rozdarcia między rodzącym się uczuciem, a pragnieniem zdobycia dużych pieniędzy. Właściwie wielu bohaterów musiało dokonywać tu trudnych wyborów, grać o wszystko, ryzykując życie własne i innych. Nadało to smaku całej powieści.

Książkę czyta się bardzo szybko, głównie dlatego, że historia nabiera tak zawrotnego tempa, że nie sposób odłożyć książki, nie wiedząc co dalej. Opowieść zdaje się być dopracowana w najmniejszych szczegółach, układając się w całość tak, że właściwie do samego końca nie wiemy, co tak naprawdę się dzieje. Bohaterowie są zaskakujący do ostatnich stron, każdy coś ukrywa, nawet jeśli myślimy, że wiemy o nich wszystko. Samo rozwiązanie historii było nagłe i zaskakujące, że aż trudno było nie pytać siebie, dlaczego? Co właśnie się dzieje? Sposób planowania całej akcji przez główną bohaterkę zdumiewa, wciąga i zaskakuje.

Sięgając po tę książkę, nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. To bardzo lekki w czytaniu, nie zajmujący na długo, ale zapadający w pamięć kryminał bez papierowych bohaterów, ze świetnie poprowadzoną historią. Tak jak nam obiecywano, mamy tu zawrotne tempo, duże pieniądze i wielka miłość, a to wszystko w najlepszym wydaniu. Pełny zaskakujących wydarzeń kryminał, który polecam z czystym sumieniem wszystkim:)

 ---

książkę kupicie za 9,90 zł w księgarni kumiko.pl :)

8 października 2011

"Królowa cierni" Richelle Mead

Richelle Mead
Królowa Cierni
cz. 2 serii o Czarnej Łabędzicy
Wydawnictwo Amber
Data wydania 29.09.2011


Autorka serii o Akademii Wampirów i cyklu o Georginie Kincaid jest mniej znana z książek o Eugenie Markham. To dopiero druga część z tej serii i, choć nie czułam do bohaterów takiego przywiązania, jak we wcześniej wymienionych książkach, Mead uświadomiła mi, że jednak warto było czekać, bo ten tom naprawdę zaskakuje. Cieszę się, że po raz kolejny autorka mnie nie zawiodła. Tym razem w całkowicie niewampirzej konwencji o Czarnej Łabędzicy Odylii, córce Króla Burz, Królowej Cierni.

Eugenie Markham zajmowała się wypędzaniem demonów już dość długo. Wbrew pozorom było to bardzo spokojne życie, które jej odpowiadało. Nie mogła jednak uniknąć pewnych wydarzeń, które w efekcie uczyniły ją królową kraju cierni. Jak się okazuje, sprawa przestała być prosta. W wyniku transformacji jej kraj zaczął cierpieć na suszę i głód. Nawet jej umiejętności wyszukiwania wody nie są wystarczające w tak suchym klimacie. Na dodatek z wiosek zaczęły znikać młode dziewczyny, jej poddani się jej boją, pojawiają się silne demony ognia, których nawet ona nie potrafi pokonać, a proroctwo spłodzenia dziecka, który miałby być królem Tamtego Świata, wisi nad nią nieubłaganie. A to jeszcze nie koniec problemów.

Przyznam, że nie czekałam na tą książkę tak, jak czekałam na pozostałe części cykli Mead. Poprzedni tom był dobry, ale nie na tyle, aby za nim tęsknić. Także i do tej części podeszłam z dość dużym sceptycyzmem, sądząc, że nic mnie tu nie zaskoczy. O tyle, o ile pierwsza część tej książki była całkiem zwyczajna i mało było w niej znanego już mi sposobu budowania napięcia przez Mead, o tyle dalej opowieść tak mnie wciągnęła, że nie byłam już w stanie się oderwać. Cieszę się, że teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że na książkach Mead nie można się zawieść.

Tutaj bohaterowie przedstawiają się naprawdę świetnie. Sposób ewolucji Eugenie z osoby, która chciała trzymać się z daleka od Tamtego Świata, do prawdziwej królowej, która troszczy się o swoich poddanych, naprawdę zdumiewa. Także fani romansu znajdą u coś dla siebie, bo, o tyle, o ile w poprzedniej części w tej kwestii było nudnawo, tutaj naprawdę można zachwycić się bohaterami męskimi. Postacie wprowadzają dużo dobrego, ale lekkiego humoru, zaskakują wyborami i często dwoma twarzami. Nie znalazłam tu postaci, która byłaby opisana niewystarczająco, zadowolił mnie każdy.

Sama historia przedstawia się dość pokrętnie, przez co wciągająco. Trzeba przyznać, że w tej części dzieje się bardzo wiele, a po przeczytaniu zakończenia jestem głodna dalszej części. Naprawdę opowieść została świetnie poprowadzona, w całkowicie nieprzewidywalny sposób, a stworzona podstawa do kolejnej części sprawia, że już trudno się jej doczekać.

Ten cykl wypada naprawdę dobrze na tle bestsellerowej Akademii Wampirów, która ma najwięcej fanów. Myślę jednak, że dzisiaj w całym wampirzym bumie ta część może co niektórym spodobać się dużo bardziej. Tutaj króluje magia, demony i szamani, a dzięki temu wyróżnia się spośród innych paranormali. Ze swojej strony polecam ogromnie nie tylko fanom Mead. Nawet pomimo najgorszej okładki, jaką widziałam w tym roku:)

4 października 2011

"Od nowiu do pełni" Hanna Fronczak

Hanna Fronczak
Od nowiu do pełni
Wydawnictwo Fabryka Słów, 2009


Po przeczytaniu tej książki zaczęłam poważnie zastanawiać się nad tym, czy może to nie pora, aby zrobić sobie dłuższe wakacje od fantastyki. Naprawdę trudno było mi ja przeczytać, choć początkowo niejedno mnie w niej przyciągnęło. Okładka mi się podoba, pomysł na powieść świetny, przedstawienie historii w postaci krótkich opowiadań wypada tu równie dobrze. Więc co było nie tak?

Praga za czasów panowania Rudolfa II Habsburga. To właśnie tutaj swoje laboratorium posiada uczony Bernhard, który pragnie dokonać rzeczy niezwykłych. Pasjonuje go wpływ światła księżyca na ludzi i wciąż czeka na upragniona pełnię. Do laboratorium pełnego luster zaprasza różne osoby, z których wydobywa esencję życia. Za ich pomocą tworzy nieumarłych, którzy mają być lepsi i bliżsi ideałom. Szybko odkrywa że igranie w ten sposób z życiem i śmiercią nie jest łatwe, a za ingerencję w naturę słono się płaci.

Pomysł na opowieść podobał mi się ogromnie. Umieszczenie wydarzeń w Pradze nadało historii świetnego charakteru, a postać naukowca, który dąży do spełnienia na pewno nie raz zachwyca. Tchnięcie życia w kamienny posąg czy niepokojąca zjawa - były to takie elementy, które na pewno niejedno potrafiły uświadomić. Niezaspokojona ciekawość wciąż prowadziła naszego bohatera w ślepe uliczki, nie pozwalając mu spełnić tego, do czego dążył. Nie był jednak bierny na doświadczenia i z każdej historii wychodził mądrzejszy, nie popełniając już tych samych błędów. Czy jednak był bliżej swojego celu?

Podobało mi się podzielenie jednej historii na rozdziały, z których każde było jakby odrębnym opowiadaniem. Kolejne treści były kolejnymi etapami w życiu Bernharda, lecz tym razem bogatszym o przeszłość.

Było tutaj kilkoro ciekawych bohaterów, których rzeczywiście warto było poznać. Na pewno imponujące było to, jak przeplatały się w nich dwie świadomości, czemu winne były eksperymenty Bernharda. Herbert, stworzony nieumarły brat, był postacią, która na pewno podobała mi się najbardziej, a jednak jego rola była tu zbyt mała, żeby nadała kolory całej powieści. Wśród pozostałych bohaterów nie zachwycił mnie już nikt. Chociaż każdy z nich miał swoją psychologię i dobry powód, dla którego zjawił się u Bernharda, dla mnie to za mało.

Historia jest mądra, pouczająca, z dużym opisem przemyśleń i refleksji. Dla mnie jednak brakowało w niej czegoś, co zatrzymałoby mnie na dłużej. Wolałabym oprzeć tę opowieść na mniejszej ilości bohaterów, którzy sami byli już dobra nauczką, że ze śmiercią igrać nie należy. Książka była dla mnie ciężka, pod względem budowy, języka, zupełnie mnie nie pochłonęła. Ostatni rozdział bardziej kartkowałam niż czytałam, ciesząc się, że zbliżam się do końca.

Jeszcze nigdy tak bardzo nie męczyłam się z napisaniem opinii, jak do tej książki. Naprawdę żałuję, że tak świetna historia była opisana tak... niezatrzymująco. Polecam tylko miłośnikom gatunku, bo oni na pewno znajdą tu coś więcej niż ja. Całej reszcie raczej odradzam.

1 października 2011

"Polowanie na Perpetuę" Ewa Stec

Ewa Stec
Polowanie na Perpetuę
Wydawnictwo Otwarte, 2009


„Polowanie na Perpetuę” to moje drugie spotkanie z Ewą Stec w tak krótkim czasie. Niedługo po „Klubie Matek Swatek” sięgnęłam i po tę książkę, znając już styl pani Ewy i wiedzieć, czego można się po niej spodziewać. Z ogromnym zdziwieniem jednak stwierdzam, że tak wielkiej zabawy nie przewidziałam, i o tyle, o ile tamta książka mi się podobała, ta mnie zwyczajnie zachwyciła.

Agata ma dwójkę dzieci i kochającego męża, Pawła. No, ale czy na pewno kochającego? W ostatnim czasie wszystkie poszlaki wskazują na to, że ją zdradza. W ich małżeństwie po raz pierwszy pojawiło się tyle kłótni i niedopowiedzeń, coraz mniej spędzali ze sobą czasu, no i jeszcze ta nowa sekretarka... Na dodatek brat Agaty, na co dzień przywdziewający sutannę, wplątuje ją w niezwykłe spotkanie z kolumbijską zakonnicą, Perpetuą, która skrywa niemniej tajemnic niż mąż Agaty. W wirze tych wszystkich zagadek i podejrzeń nasza bohaterka szybko wplątuje się w niezłe tarapaty. Kim są mężczyźni tak usilnie starający się odnaleźć Perpetuę? Czemu zakonnica jest tak skrajnie pozbawiona ascetyzmu? I do kogo należała prezerwatywa znaleziona w samochodzie Pawła?

Bez jakichkolwiek wątpliwości mogę od teraz nazywać się ogromną fanka pani Ewy. Ta książka była naprawdę niesamowita, a humor nasilał się z każdą stroną. Oczywiście równie wyborna była tu cała intryga - zarówno ta prowadzona przez Agatę w celu przyłapania Pawła na gorącym uczynku, jak i ta kryminalna, związana z Perpetuą. Dwuznaczne sytuacje spotykamy tutaj co chwilę, ale nawet to, że pozwalają one nam od razu spodziewać się pewnych rzeczy, nie psuje nam zabawy.

Samo pojawienie się zakonnicy, która, co jak co, na zakonnicę nie wygląda, już sprawia, że nie mamy ochoty oderwać się od lektury. Choć Perpetua nie miała tu ogromnej roli, wiecznie jej nie było i wciąż ktoś jej poszukiwał, właśnie w tym przecież miał tkwić urok całej Perpetui. Agata to kobieta jak każda inna - martwiła się chłodem w związku i przeczuwała najgorsze, widząc niewykwalifikowaną, „silikonową” sekretarkę swojego męża, który od jej zatrudnienia coraz bardziej odsuwa się od swojej żony.

Książkę czyta się naprawdę błyskawicznie. Nie sposób powstrzymać się od uśmiechu przy tej komedii omyłek, którą Stec nam zafundowała. Rzeczywiście po raz kolejny nie podobał mi się sposób budowania zdań (znów ten dziwny szyk dobry dla odpowiedniej intonacji, ale nie do czytania), ale chyba można się do niego przyzwyczaić, a w końcu i tak przestaje on przeszkadzać.

Bez wątpienia „Polowanie na Perpetuę” podobało mi się odrobinkę bardziej niż „Klub Matek Swatek”, choć żadnej z tych książek niczego nie brakuje. Tutaj mamy jednak ciekawszy humor, bardzo nietypowe historie, lżejszych bohaterów i przede wszystkim dwuwątkowość, czyli ów kryminalną intrygę związaną z samą Perpetuą, jak i element literatury kobiecej, czyli rzekoma zdrada, której ujęcia, dochodzenia i przypuszczenia przedstawione były w niesamowity sposób.

Coraz bardziej jestem zadowolona z czytania polskich autorów, choć jeszcze niedawno tak się przed nimi broniłam. Bardzo polecam książki Ewy Stec, a w szczególności tę, jeśli ktoś pragnie dobrego wieczoru przy zabawnej lekturze i intrygujących bohaterach. 4/5

Książka dostępna także w wydaniu pocket, ale polecam to, które ja mam w księgarni merlin.pl już za 8,5 zł :)