Opowieści makabryczne
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2008
Oto mistrz grozy w na pewno odrobinę mniej kojarzącej się z nim wersji. Ale czy czasem nie warto ukazać swoje opowieści w innym formacie? Choć odnoszę wrażenie, że komiksy nadal czytają nieliczni, fani Kinga na pewno powinni zajrzeć także tutaj, aby dowiedzieć się, co zawarł w swoich makabrycznych opowieściach i czy to nadal jest ten King, którego znamy. Komiks z rysunkami w stylu lat 50-tych w połączeniu z typowym dla autora czarnym humorem w 1982 roku stał się wzorem dla filmu Creepshow reżyserowanego przez George'a A. Romero'a.
W komiksie znajdziemy pięć opowieści, które, co nie dziwi, są prawdziwie makabryczne. Opowieści mówią kolejno o: powstającym z grobu zombie; mężczyźnie, którego meteoryt zamienił w roślinę; tajemnej skrzyni, która skrywa w sobie krwiożerczego potwora; zemście za niewierność oraz ostatnia o tym, że zapłata za obojętność może przybrać formę, której najbardziej się obawiamy.
To, co na początku należałoby zaznaczyć, że to już nie jest ten sam King. Oczywiście opowieści są przerażające, ale na pewno nie zajmują już na tak długi czas naszego umysłu i nie przerażają tak bardzo, jak opowiadania czy powieści. Tutaj mamy jedynie spłycenie, które dla wielu na pewno nie jest wystarczające. Historie są ciekawe, ale to za mało, by się w nich zagłębić bez pamięci. Są straszne, ale nieprzerażające. King zawsze buduje nastrój słowem, a w komiksie jednak ma dużo mniejsze pole do popisu, przez co całość staje się już nie tak godna uwagi.
Najbardziej zachwyciła mnie szata graficzna, która jest naprawdę wspaniała. Rysunki wypadły tutaj dużo lepiej niż same historie. Są świetnie dopracowane i czasem przerażały bardziej niż słowa. Zarówno okładka wykonane przez Jacka Kamena jak i ilustracje komiksu autorstwa Berni'ego Wrgightsona są fenomenalne i już dla nich samych warto sięgnąć po komiks.
Opowieści bardzo typowe dla Kinga, na pewno przerażające, na pewno makabryczne. A także widoczna w nich jest psychologia, którą autor lubi się bawić. Zapłata za wykonywane krzywdy, zemsta, chęć wyswobodzenia się od zniewolenia, wyrzuty sumienia, pragnienie bycia kimś albo też tuszowania pewnych spraw. Opowieści jasno pokazują nam pomysł i charakter twórczości autora, ale bardzo go minimalizują.
Czuję ogromny niedosyt, wiedząc, że to ten sam King, którego książki tak bardzo uwielbiam. Komiks zdecydowanie tylko dla fanów, którzy nie przepuszczą żadnego dzieła Kinga lub czytają komiks za komiksem. Reszcie raczej nie polecam, bo raczej nie znajdą tutaj dreszczyku i zawiłych wydarzeń.
Ocena tylko 2,5/5, nawet pomimo Kinga ;)
O, coś takiego. Nie słyszałam nigdy o Kingu w tej wersji. I nie do końca jestem przekonana póki co.
OdpowiedzUsuńChwileczkę! To King wydał książkę w komiksowej formie? Nie przekonuje mnie to :(
OdpowiedzUsuń...nie przekonuje mnie to, aczkolwiek ilustracje rzeczywiście mają coś w sobie... ;)
OdpowiedzUsuńTo tylko takie krótkie opowiastki... Może, gdyby rozwinął ja na dłuższa formę, miałyby sens. Tutaj chyba nie za bardzo to wyszło ;P
OdpowiedzUsuńO, ja też nie wiedziałam, że taki komiks powstał. Co do Kinga mam ambiwalentne odczucia, czasem go uwielbiam, a czasem jego proza denerwuje mnie okropnie:), ale to znaczy chyba, że dobry z niego autor, skoro potrafi takie emocje wywołać.
OdpowiedzUsuńcoś w stylu 'Tales from the crypt' :)
OdpowiedzUsuń'Tales from the crypt' - uwielbiałam to :)
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam Kinga i nam nie poszło. Teraz biorę się za Zieloną mile, ciekawe czy tym razem dam rade przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPo komiks raczej nie sięgnę ;)
Powieści Kinga bardzo lubię, ale komiks sobie zdecydowanie odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńDo Kinga mam zamiar się przekonywać za pośrednictwem "Zielonej mili", komiks zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPostanowiłam przenieść się na blogspot i teraz można mnie spotkać na http://kraina-andersena.blogspot.com/
Zapraszam:*