Krzyk
Icemarku
Wydawnictwo
Galeria Książki 2014
Thirrin ma
zaledwie czternaście lat, gdy nad Icemarkiem zawisa groźba wojny.
Scypion Bellorum ze swoją ogromną armią liczącą setki tysięcy
polipontyjskich żołnierzy pragnie podbić nowe ziemie. Do tej pory
nie miał sobie równych i zawsze wygrywał. Teraz kolejne grupy jego
żołnierzy zbliżają się do Frostmarris. Ojciec Thirrin, król
Redrought Silnoręki Lindenshield, niespodziewanie ginie na polu
walki, broniąc się przed pierwszą zalewającą Icemark falą
wroga. Od tej chwili dziewczyna staje się królową i to na jej
barkach spoczywa bezpieczeństwo wszystkich ludzi i stworzeń
zamieszkujących kraj. Jej armia jest jednak niczym w porównaniu z
siłami wroga, dlatego postanawia zjednać sobie sprzymierzeńców -
wilkołaki, zombi i zjawy z Krainy Duchów, armie królów
Ostrokrzewu i Dębu, bestie z dzikich puszcz i wielu, wielu innych.
Tylko czy ludy, z którymi do tej pory nie żyli w zgodzie, będą
chcieli pomóc? Dla młodej królowej rozpoczyna się walka z czasem
i usilne starania o przetrwanie Icemarku i pomszczenie ojca.
"Krzyk
Icemarku" zdobył moje serce bardzo szybko. Powieść jest
napisana prostym językiem, a wartka akcja wciąga już od pierwszych
stron. Niemal od razu poznajemy trudny charakter nastoletniej
przyszłej królowej, który nijak nie pasuje do wizerunków potomkiń
królów, które dobrze znamy. Brak jej łagodności, delikatności i
innych cech, które zdawałyby się powinny cechować
czternastoletnią dziewczynkę z królewskiego rodu. Thirrin jest
odważna i wygadana. Wie, czego chce i nie boi się tego żądać. W
czasach królów, które znamy z historii i książek, dzieci
rzeczywiście musiały dorastać wcześniej - chłopcy szybko byli
szkoleni do walki, dziewczynki prędko wydawane za mąż. Tutaj
jednak sytuacja jest dość niespotykana. Czternastolatka wprawnie
posługuje się mieczem i toporem, z pewnością siebie prowadzi
armie, dowodzi i wydaje rozkazy. Jej postawa zadziwia i zachwyca
zarazem. Dziwić się można, skąd taka mała i młoda osóbka
bierze tyle zapału do walki.
Stuart Hill
przedstawia nam szereg niesamowitych stworzeń - czarownice,
wilkołaki, ogromnych rozmiarów śnieżne lamparty. Każde z tych
stworzeń jest tu szczegółowo opisane, możemy poznać ich
specyficzne cechy wyglądu, charakteru i historię. Autor umiejscawia
istnienie każdej z tych grup w czasie, przedstawiając zażyłości
między nimi, które kształtowały się na przestrzeni lat. Powieść
jest ogromnie bogata w treść - opisuje przede wszystkim odpieranie
ataku wroga, lecz między kolejnymi bitwami jest czas na refleksję.
Pokazuje, że czasami lepiej zapomnieć o przeszłości i
uprzedzeniach, gdy wróg nadciąga, bo wspólnymi siłami można
przecież zdziałać najwięcej. Tu wielu bohaterów ma wątpliwości
co do obcowania z innymi stworzeniami. Wspólny cel pozwala jednak im
wszystkim obrać jeden kierunek, zawrzeć przyjaźń i zjednoczyć
siły. I to sprawia, że dobro znów może zatryumfować.
Książka
jest bardzo dynamiczna, nieustannie coś się w niej dzieje i stale
coś zaskakuje. Sądziłam, że jest to powieść raczej dla
młodszych czytelników, jednak się pomyliłam. Autor, mimo
obsadzenia w głównej roli czternastoletniej dziewczynki, obdarzył
ją cechami wojownika, czyniąc ją silną i zdecydowaną. To, co
dzieje się dookoła Thirrin, niesamowicie wciąga i na pewno może
być świetną rozrywką dla wszystkich miłośników fantastyki,
niezależnie od wieku. "Krzyk Icemarku" to pierwszy tom
"Kronik Icemarku", który wprowadza nas w niezwykły świat,
w którym ściera się niezliczona ilość silnych osobowości.
Wszystkim ogromnie polecam tę lekturę - to fascynujące wydarzenia,
barwny i urozmaicony świat, bohaterowie, których nie mogliśmy
spotkać nigdzie wcześniej. Autor miał świetny pomysł, który
doskonale wykorzystał i wielki talent do spełniania czytelniczych
pragnień. Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać
Thirrin i jest urozmaiconej, wojowniczej kompanii.
Pierwsze słyszę o powieści ale Twoja recenzja bardzo mnie zaintrygowała. Wilkołaki i czarownice i lamparty przemawiają do mnie :)
OdpowiedzUsuńKusząca recenzja :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, ale jakoś do tych różnych stworzeń nie mogę się przekonać oraz do tych bitew, raczej nie dla mnie gatunkowo.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc jeszcze z rok temu nie zwróciłabym uwagi na tę książkę i choć pozytywnie o niej napisałaś to bym odrzuciła ze względu na gatunek. Ale ostatnio coraz częściej po takie pozycje sięgam i coraz bardziej mi się podobają, więc "Krzyk Icemarku" musi zagościć w mojej biblioteczce :)
OdpowiedzUsuńNie lubię takiej tematyki :)
OdpowiedzUsuńTeż nie przepadam za taką tematyką, ale miałam okazję ją przeczytać i skorzystałam. Było warto, przepadłam na długie godziny! :o) Paula
OdpowiedzUsuńPodpisuje się pod Twoją recenzją wszystkimi kończynami. Książka jest re-we-la-cy-jna!!!
OdpowiedzUsuńTo pisałem ja, Bartolomeo Bartłomiej ;)