8 lipca 2014

"Krzyk Icemarku" Stuart Hill

Stuart Hill
Krzyk Icemarku
Wydawnictwo Galeria Książki 2014


Thirrin ma zaledwie czternaście lat, gdy nad Icemarkiem zawisa groźba wojny. Scypion Bellorum ze swoją ogromną armią liczącą setki tysięcy polipontyjskich żołnierzy pragnie podbić nowe ziemie. Do tej pory nie miał sobie równych i zawsze wygrywał. Teraz kolejne grupy jego żołnierzy zbliżają się do Frostmarris. Ojciec Thirrin, król Redrought Silnoręki Lindenshield, niespodziewanie ginie na polu walki, broniąc się przed pierwszą zalewającą Icemark falą wroga. Od tej chwili dziewczyna staje się królową i to na jej barkach spoczywa bezpieczeństwo wszystkich ludzi i stworzeń zamieszkujących kraj. Jej armia jest jednak niczym w porównaniu z siłami wroga, dlatego postanawia zjednać sobie sprzymierzeńców - wilkołaki, zombi i zjawy z Krainy Duchów, armie królów Ostrokrzewu i Dębu, bestie z dzikich puszcz i wielu, wielu innych. Tylko czy ludy, z którymi do tej pory nie żyli w zgodzie, będą chcieli pomóc? Dla młodej królowej rozpoczyna się walka z czasem i usilne starania o przetrwanie Icemarku i pomszczenie ojca.

"Krzyk Icemarku" zdobył moje serce bardzo szybko. Powieść jest napisana prostym językiem, a wartka akcja wciąga już od pierwszych stron. Niemal od razu poznajemy trudny charakter nastoletniej przyszłej królowej, który nijak nie pasuje do wizerunków potomkiń królów, które dobrze znamy. Brak jej łagodności, delikatności i innych cech, które zdawałyby się powinny cechować czternastoletnią dziewczynkę z królewskiego rodu. Thirrin jest odważna i wygadana. Wie, czego chce i nie boi się tego żądać. W czasach królów, które znamy z historii i książek, dzieci rzeczywiście musiały dorastać wcześniej - chłopcy szybko byli szkoleni do walki, dziewczynki prędko wydawane za mąż. Tutaj jednak sytuacja jest dość niespotykana. Czternastolatka wprawnie posługuje się mieczem i toporem, z pewnością siebie prowadzi armie, dowodzi i wydaje rozkazy. Jej postawa zadziwia i zachwyca zarazem. Dziwić się można, skąd taka mała i młoda osóbka bierze tyle zapału do walki.

Stuart Hill przedstawia nam szereg niesamowitych stworzeń - czarownice, wilkołaki, ogromnych rozmiarów śnieżne lamparty. Każde z tych stworzeń jest tu szczegółowo opisane, możemy poznać ich specyficzne cechy wyglądu, charakteru i historię. Autor umiejscawia istnienie każdej z tych grup w czasie, przedstawiając zażyłości między nimi, które kształtowały się na przestrzeni lat. Powieść jest ogromnie bogata w treść - opisuje przede wszystkim odpieranie ataku wroga, lecz między kolejnymi bitwami jest czas na refleksję. Pokazuje, że czasami lepiej zapomnieć o przeszłości i uprzedzeniach, gdy wróg nadciąga, bo wspólnymi siłami można przecież zdziałać najwięcej. Tu wielu bohaterów ma wątpliwości co do obcowania z innymi stworzeniami. Wspólny cel pozwala jednak im wszystkim obrać jeden kierunek, zawrzeć przyjaźń i zjednoczyć siły. I to sprawia, że dobro znów może zatryumfować.

Książka jest bardzo dynamiczna, nieustannie coś się w niej dzieje i stale coś zaskakuje. Sądziłam, że jest to powieść raczej dla młodszych czytelników, jednak się pomyliłam. Autor, mimo obsadzenia w głównej roli czternastoletniej dziewczynki, obdarzył ją cechami wojownika, czyniąc ją silną i zdecydowaną. To, co dzieje się dookoła Thirrin, niesamowicie wciąga i na pewno może być świetną rozrywką dla wszystkich miłośników fantastyki, niezależnie od wieku. "Krzyk Icemarku" to pierwszy tom "Kronik Icemarku", który wprowadza nas w niezwykły świat, w którym ściera się niezliczona ilość silnych osobowości. Wszystkim ogromnie polecam tę lekturę - to fascynujące wydarzenia, barwny i urozmaicony świat, bohaterowie, których nie mogliśmy spotkać nigdzie wcześniej. Autor miał świetny pomysł, który doskonale wykorzystał i wielki talent do spełniania czytelniczych pragnień. Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać Thirrin i jest urozmaiconej, wojowniczej kompanii.

7 komentarzy:

  1. Pierwsze słyszę o powieści ale Twoja recenzja bardzo mnie zaintrygowała. Wilkołaki i czarownice i lamparty przemawiają do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa recenzja, ale jakoś do tych różnych stworzeń nie mogę się przekonać oraz do tych bitew, raczej nie dla mnie gatunkowo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc jeszcze z rok temu nie zwróciłabym uwagi na tę książkę i choć pozytywnie o niej napisałaś to bym odrzuciła ze względu na gatunek. Ale ostatnio coraz częściej po takie pozycje sięgam i coraz bardziej mi się podobają, więc "Krzyk Icemarku" musi zagościć w mojej biblioteczce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię takiej tematyki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też nie przepadam za taką tematyką, ale miałam okazję ją przeczytać i skorzystałam. Było warto, przepadłam na długie godziny! :o) Paula

    OdpowiedzUsuń
  6. Podpisuje się pod Twoją recenzją wszystkimi kończynami. Książka jest re-we-la-cy-jna!!!

    To pisałem ja, Bartolomeo Bartłomiej ;)

    OdpowiedzUsuń