Wieża
nadziei
Wydawnictwo
Pol-Nordica 2004
Kiedyś zdarzyło mi się
już czytać Margit Sandemo. Na półce znalazłam kilka tomów Sagi
o ludziach lodu, wśród nich pierwszy tom zatytułowany
"Zauroczenie". Chodziły pogłoski, że to tylko zwyczajne
romansidła, niezbyt wymagające i niezbyt dobre. Pojedyncze glosy
twierdziły, że jednak coś w tych historiach jest. Jakaś
niezwyczajność i tajemnica... Sama byłam mocno zaskoczona, że
tamta saga była tak sprawnie napisana, wprowadziła mnie w ciekawy
świat, który nie był wcale tak tandetny, jak mi zapowiadano. Po
Wieżę nadziei chwyciłam jednak raczej z przypadku, szukając
czegoś krótkiego na podróż pociągiem. Książka kosztowała mnie
niecałe 3 zł, wiec pewne jest, że było warto, nawet jeśli
miałaby nie okazać się wielkim dziełem. Przystąpiłam więc do
czytania.
Franciszka, czteroletnia dziewczynka mieszka w wielkim, bogatym zamku ze służbą i wielką fortuną w skarbcu. Zdaje się ze ma wszystko, czego jej dusza zapragnie. Nic bardziej mylnego. Zapiski z testamentu jej niedawno zmarłej matki nie uszczęśliwiają jej ojczyma. Grozi mu wizja utraty całej władzy i królestwa, która ma się spełnić, gdy dziewczyna skończy dwadzieścia jeden lat. Franciszka postanawia uciec od okrutnego opiekuna, który z każdym dniem coraz bardziej utrudnia jej życie. Podąża za wspaniałą wieżą, którą widywała ze swojego okna. Gdy zbacza z drogi i gubi się, niespodziewanie wpada w ręce dwóch granicznych przemytników.
Ciąg zdarzeń w książce nie zawsze był dla mnie niespodzianką, gdyż fabuła była dość nieskomplikowana. Prosta, trochę porzewidywalna, ale bardzo ładnie i zręcznie napisana. Historia lekka i krótka, ale potrafiąca rozbudzić ciekawość i przywiązać czytelnika do wykreowanych postaci. Zakończenie było typowo baśniowe, dzięki czemu niemal niemożliwe było ocenianie noweli w kategoriach zwyczajnej romantycznej opowieści, a książce wiele można wybaczyć. Mamy tu bezdusznego władcę i jego nieświadomą świata pasierbicę, bohaterów doświadczonych przez życie, wielką miłość i ogromne niebezpieczeństwo. Autorka w przemyślany sposób wprowadza nas w niezbyt zawiły, lecz wyjątkowo baśniowy świat.
„Wieża nadziei” to zaledwie 150-stronicowa książeczka, którą niezwykle szybko się czyta. Historia, jak przystało na wykorzystywane motywy baśniowe, cechowała się pewną wspaniałością świata i postaci. Tego typu opowieści zwykle opierają się o pewne dobrze znane już nam schematy, dlatego choć nie było tu porywów wyobraźni, na pewno były porywy serca. Opowieść czytało się z przyjemnością. Nie jest to wielkie dzieło, jednak jest miłym przerywnikiem w ciągu dnia. Niewymagająca, ale naprawdę ładna i ciekawa. Zapada w pamięć i pozostawia po sobie dobre wrażenie.
Tytuł
oryginału:
Liczba
stron: 155
Cena
okładkowa: 15,5 zł
ISBN:
83-7264-213-3
Ja bardzo lubię powieści Margit i ten tytuł też mam w swoich zbiorach - bardzo miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńZ tą pisarką rzeczywiście kojarzą mi się wyłącznie romansidła. Ale widzę, że nie do końca tak jest. Może kiedyś zajrzę do jej twórczości.
OdpowiedzUsuńBardzo dawno nie czytałam takiej ala baśniowej historii, nawet jeśli to znane schematy to też dobrze sobie je przypomnieć.
OdpowiedzUsuńDawno czytałam książki z elementem baśni :)
OdpowiedzUsuń