Richelle Mead
A
więc stało się. Sydney trafiła w ręce alchemików. Nie może
uwierzyć, że zdradziła ją jej własna siostra. Spodziewała się
po ojcu, że nie wybaczyłby jej tego, co zrobiła, lecz Zoe? Sydney
ciężko w to uwierzyć, bo choć starała się być ostrożna,
trafiła do ośrodka reedukacji alchemików. Na jaw wyszły niemal
wszystkie jej tajemnice – przyjaźnie i romanse z wampirzym
gatunkiem, co przecież zakazane jest u noszących złotą lilię na
policzku. Ośrodek reedukacji zdaje się nie znać współczucia.
Sydney budzi się nago w całkowitej ciemności na betonowej
podłodze, mając do dyspozycji jedynie lodowatą wodę. Na dodatek
jej celę wypełnia gaz, który nie pozwala jej odpocząć ani na
chwilę – co rusz się budzi i znów zasypia, nie mając szans
skontaktować się z Adrianem. Alchemicy nie spoczną, dopóki nie
uwierzą, że Sydney może znów zacząć myśleć tak, jak oni i
znów zacząć nienawidzić wampirzy gatunek.
Mead
zamknęła Sydney w ośrodku, który stosuje okropne metody, by
udowodnić swoją rację. Sydney jest torturowana i głodzona i nic
nie wskazuje na to, by uszła z tego cało, gdyż alchemicy nie znoszą
sprzeciwu. Na dodatek brak możliwości zaśnięcia ze strony Sydney i
pozostałości tabletek leczących niepokoje Adriana sprawiają, że
nie ta dwójka nie może skontaktować się ze sobą we śnie. Sytuacja wydaje się
beznadziejna i pozostaje jedynie mieć nadzieję, że Sydney w końcu zdoła wymyślić coś, dzięki czemu zyska przewagę nad wrogiem.
W
tej części znów mamy narrację z punktu widzenia dwóch osób –
Adriana i Sydney. Dzięki temu możemy wiedzieć zarówno, co dzieje
się w ośrodku reedukacji, jak i w Amberwood, gdzie wszyscy
zamartwiają się porwaniem dziewczyny. Bardzo zaskakująca jest
jednak postawa Adriana. Po tak emocjonującej części, jaką było
„Serce w płomieniach” spodziewamy się, że Adrian poruszy niebo
i ziemię, by odszukać Sydney. Sami potrafimy wskazać szereg
możliwości, z których moroj nie korzysta. Zamiast tego pogrąża
się w rozpaczy, manifestując włącznie swoją bezsilność. Rzuca się w wir
imprez i alkoholu, choć rzeczywiście mają one dość smutny
wydźwięk.
Adriana
wszak można usprawiedliwić – niejednokrotnie uważał, że nie
zasługuje na inteligentną Sydney, że nie może jej nic zaoferować
poza ładną „buźką”. Do tego moc ducha mieszała mu w głowie,
a zarazem czuł, że bez Sydney, bez jej dopingu i dobrych rad, nie
potrafi sam nic zrobić. Nie wierzył w siebie, naprawdę odczuwał
beznadziejność sytuacji, choć nigdy nie przestał myśleć o dziewczynie. Zwyczajnie potrzebował solidnego kopniaka, uspokojenia
podszeptów ciotki Tatiany, która wciąż siedziała mu w głowie.
Mead pokazuje, że jego osobowość jest niezwykle złożona i
jeszcze musi dojrzeć. Szkoda, że dzieje się to tak późno, gdy
zdrowie i życie Sydney jest w niebezpieczeństwie, jednak na pewno
jego zmiana jest niezwykle ważna do tego, co miało stać się
później.
Mead
wytacza tu naprawdę ciężkie działa. Książka wciąga coraz
bardziej z kolejnymi rozdziałami. I wydarzenia z perspektywy obojga
bohaterów są niezwykle przejmujące i ciekawe. Bierzemy udział w
walce o wolność Sydney, lecz także o wolność jej przekonań. Im
dalej podążamy, tym coraz bardziej autorka zaskakuje. Adrian
dojrzewa tu do naprawdę poważnych decyzji, czyniąc wszystko, co w
jego mocy, by pomóc ukochanej. Ostatnie rozdziały przynoszą
wydarzenia zupełnie nieoczekiwane. To, czym uraczyła nas autorka na
koniec, zapiera dech w piersiach.
„Silver
shadows” naprawdę trzyma poziom poprzedniego tomu choć w inny
sposób. Tutaj mamy więcej niebezpiecznych chwil i napięcia,
zaskakujących zwrotów akcji i niespodziewanych wydarzeń. Ten tom
uświadamia, że Mead ma głowę pełną naprawdę dobrych pomysłów
i jeszcze lepszy warsztat, który potrafi wykorzystać, by zaprzątnąć
uwagę czytelnika na dobre parę godzin. „Srebrne cienie” ukażą
się w Polsce w październiku tego roku i będzie to przedostatnia
część przygód o Sydney Sage.
37. Przeczytaj książkę
z kolorem w tytule.
Ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńNiestety, ale mój angielski jest na bardzo niskim poziomie, więc muszę czekać aż do października, żeby przeczytać tę książkę. Nie wiem, jak ja wytrwam...
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu "Serca w płomieniach", pomyślałam dokładnie to samo - Jak wytrwam? Na szczęście Mead pisze dość prostym językiem i nie miałam najmniejszego problemu. Myślę jednak, że i tak warto się pomęczyć. A po polsku przeczytam i tak:)
UsuńTak czułam, że będzie to tom pełen akcji ;) Czytałam tylko dostępne fragmenty pierwszych rozdziałów na stronie autorki, ale skoro premiera DOPIERO w październiku to może i ja znajdę czas na ten tytuł w oryginale ;)
OdpowiedzUsuńPolecam! Do października jeszcze strasznie dużo czasu. Niedługo zaś wychodzi "Rubinowy krąg", więc również warto będzie sięgnąć po oryginalną wersję językową :)
Usuń