Zanim spłonę
Wydawnictwo Świat książki 2011
Zawsze z ogromnym zamiłowaniem sięgałam po kryminały i thrillery spod pióra skandynawskich pisarzy, wiedząc, że mogę spodziewać się ogromnych emocji i zaskakujących bohaterów. Coś w tym jest, że te zimne tereny napawają pewnym niepokojem, który doskonale sprawdza się w tej tematyce. Dały nam przecież popularnego Stiega Larssona, uwielbianego przeze mnie Heninga Mankella i zaskakującego Jo Nesbø. Tym razem zwróciłam się ku historii opowiedzianej przez Geute Heivolla, która miała być niezwykłym thrillerem i psychologicznym studium szaleństwa zarazem.
Przenosimy się do małego miasteczka Finsland na południu Norwegii, gdzie czas płynie spokojnym tempem, a kolejne lata mijają niezakłócone problemami. Nagle nocną ciszę przeszywa głośny dźwięk syreny alarmowej, gdy jedno z domostw staje w gęstym ogniu. Ingemann, komendant straży pożarnej nie wie, kto może stać za tym podpaleniem. Gdy pojawiają się kolejne pożary wiadomo już, że w okolicy grasuje piroman. Kolejne domostwa płoną, a sprawca pozostaje nieuchwytny. Wraz z biegiem historii odkrywamy prawdę, a także wkradamy się do umysłu piromana, mając możliwość konfrontacji z jego demonami.
Książka wydaje mi się niepodobna do wszystkich thrillerów, które kojarzyć możemy ze Skandynawią. Jest bardzo nietypowa i na moje oko mocno odstaje od innych typowych powieści z tych rejonów. Opowieść nie jest dla mnie do końca jasna. Autor, wcielając się w rolę narratora, chciał przekazać zbyt wiele pewnych wydarzeń, własnych przeżyć, które w moim przekonaniu nie pasują do całej historii. O tyle, o ile one same są ciekawe, mało sprawdzają się w roli powieści.
Dla mnie to bardziej mocno nacechowana emocjami relacja z wydarzeń, które miały miejsce w spokojnym miasteczku, niż pewna historia. Za mało było tu zagadki, za mało tajemnicy. Autor zmierzył się tu ze swoimi problemami, odkrywając fragmenty swojego życia. Gdzieś obok dopiero była historia piromana. Dla mnie to za mało, a książka, choć krótka, ledwie w połowie opisuje obiecywaną nam historię podpaleń.
Opowieść o piromanie mnie nie zachwyciła i daleko jej do ideału. Zaznaczyć trzeba, że oparta jest ona na faktach i jest mocno nieskomplikowana. Czytelnik ma szansę poznać umysł podpalacza, pisarza, niektórych mieszkańców; książka ma zmuszać do refleksji nad swoim życiem i wyborami, przypomnieć o decyzjach, które czasami podejmuje się pod wpływem chwili, a które potem mocno wpływają na nasze życie. Autor jednak zbyt szybko odkrywa pewne tajemnice, przez co dla czytelnika nie pozostaje już nic. Całe zaplecze emocjonalne było pięknie zawarte w poetyckim języku, zarówno ze strony historii piromana, jak i autora, które się przeplatały, jednak to by było na tyle.
ISBN: 978-83-7799-376-7
Tytuł oryginalny: Før jeg brenner ned
Ilość stron: 256
Cena okładkowa: 34,9 zł
"Wczesny ranek późną jesienią. Jedliśmy śniadanie przy okrągłym stole w kuchni.
Tylko on i ja, i ciurkanie kawy przez filtr, i ciche strzelanie w garnku na mleko.
Tylko on i ja, i nóż do chleba, krojący dziesiąta kromkę razowca, piąty plasterek serwolatki,
czwarty arkusik papieru śniadaniowego i trzecie jajko na twardo.
Tylko on i ja, i złoty jesienny poranek, i pierwszy szron na trawie pod oknem."
Szkoda, że opowieść o piromanie cię nie zachwyciła. Myślałam, że będzie to znacznie lepsza powieść. Nadal mam ochotę ją przeczytać, lecz moje wymagania będą już nieco mniejsze.
OdpowiedzUsuńZwykle uwielbiam skandynawskie kryminały, ale ten mnie nie przekonuje. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam mieszane odczucia po Twojej recenzji, jednak może kiedyś przeczytam ten nietypowy kryminał.
OdpowiedzUsuńTo thriller, nie kryminał :)
UsuńJak nietypowy to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMam, kiedyś kupiłem, choć recenzje zbiera raczej umiarkowanie ciepłe :) Nie przepadam za do bólu standardowymi thrillerami, tak że, kto wie, może znajdę w tej książce coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńWszystko ma plusy i minusy, ale typowe skandynawskie thrillery zawsze wychodziły autorom na dobre, więc mi jednak tu tego brakuje :)
UsuńThrillerów nie czytam, a ten do mnie nie przemawia zupełnie, dlatego chyba sobie daruję.
OdpowiedzUsuńNie byłam przekonana i nadal nie jestem.. Chyba sobie odpuszczę..
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Zapowiadało się ciekawie ale nie wiem czy by mi się spodobała. Uwielbiam skandynawskie kryminały ale ten sobie raczej daruję.
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu się wziać za tych skandynawskich pisarzy, bo wszysyc tak ich chwalą :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie sa naprawdę ogromnie wciągające. Na półkach księgarni aż się roi od róznych skandynawskich autorów, więc spokojnie zawsze trafi się coś ciekawego :)
UsuńKsiążka niezbyt trafia w mój gust. :)
OdpowiedzUsuńZnowu Skandynawia ;P? Ludzie, czemu Ci wszyscy pisarze z tamtych terenów piszą kryminały? Przecież to jest chore :D.
OdpowiedzUsuńJednak na razie muszę podziękować za kryminał, bo nadal odczuwam lekki niesmak po "Domu krwi"... Dla mnie chyba są tylko horrory i fantastyka :D. Jestem dziwny, bo mam określony gust czytelniczy :P.
Spokojnej nocy!
Melon :)
Wciąż się nad nią zastanawiam... ciekawa tematyka, ale reszta mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńSkandynawia + kryminał muszę to wypróbować. Na pewno w najbliższym czasie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://zzyciafantastycznychswiatow.blogspot.com/