Ja i pani M.
Wydawnictwo Świat Książki 2010
Francesca
Massi nie przeżywa teraz najlepszego okresu w swoim życiu. Jej
marzenia o zostaniu aktorką legły w gruzach już dawno, choć wciąż
nie potrafiła pogodzić się z tą myślą. Na domiar złego zostaje
wyrzucona z pracy i tego samego dnia rzuca ją chłopak. Pora jednak
przejrzeć na oczy. Trzeba wziąć się w garść i przestać bujać
w obłokach. Gdy zyskuje możliwość pracy jako asystentka gwiazdy,
wie, że to szansa na nowe życie, która dodatkowo pomoże jej
pozostać w świecie filmu. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak trudne
zadanie ma do wykonania. Pani M. jest szefową trudną i
apodyktyczną, a Fran odkrywa, że świat aktorki skrywa jeszcze
wiele tajemnic.
Szefowa
rodem z piekła. Tak można określić Caroline Mason,
aktorkę-gwiazdę, bo jej zachcianki są iście diabelskie. Fran musi
codziennie dokonywać rzeczy niemożliwych, załatwiać wszystko,
czego zażyczy sobie pani M. jak najszybciej się da, nie licząc
nawet na żadne pochwały. Ta lektura nie bez przyczyny przywodzi na
myśl dobrze już znane "Diabeł ubiera się u Prady", bo
historie są niezwykle podobne. Kobieta władcza, która ma wszystko
na kiwnięcie palcem i jej ambitna asystentka, wypełniająca zadania
nie do wykonania. Z tym, że tu nie mamy do czynienia ze światem
mody, lecz sceną filmową. Reszta wygląda podobnie - i pragnienia,
i test wytrzymałości przebiegają w podobny sposób.
W zasadzie w
tej książce nie występuje nic nowego, a historia jest dość
przewidywalna. Kolejne wydarzenia niejednokrotnie wydają się być dość
surrealistyczne, a autorka chyba zbyt często patrzyła przez różowe
okulary, pisząc tę powieść. Jeśli nawet bohaterka popełnia
jakieś błędy, te bardzo szybko działają na jej korzyść.
Wyrzucona z pracy? I tak jej nie znosiła i niemal natychmiast
znalazła coś odpowiedniego. Rzucił ją chłopak? I tak go nie
kochała, a na dodatek niemal od razu spotyka mężczyznę marzeń.
Poza tym są tu takie banały, jak: nieszczęśliwe życie sław,
romans, zdrada, kłótnie, ciąże i cała masa problemów, które
albo okazują się nieporozumieniem, albo magicznie się rozwiązują.
Chociaż
powieść jest tak prosta i nierzeczywista - co nie omija nawet
idealnego zakończenia, gdzie wszystko się udaje i jest pięknie jak
w bajce - czytało się ją bardzo szybko, raczej z uśmiechem na
twarzy. Napisana jest z humorem, a historie zza kulis potrafią
zaciekawić. Trudno mi jednak oprzeć się wrażeniu, że ta historia
jest mocno oderwana od rzeczywistości. To opis małych problemów,
które przestają mieć znaczenie, bo szybko usuwają się w cień,
ludzi, którzy podejmują życiowe decyzje tylko dzięki bohaterce i
Fran, która zdecydowanie urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą.
Przyjemna lektura, lecz powtarzalna i pełna frazesów,
przedstawiająca nam "życie-cukierek" z mocno przerysowanym zakończeniem "i
żyli długo i szczęśliwie".
Tytuł
orgyinalny: Me And Miss M.
ISBN:
978-83-247-1612-8
Liczba
stron: 348
Cena
okładkowa: 34,9 zł
odpuszczę
OdpowiedzUsuńProsta i nierzeczywista? Raczej nie czuję, żeby mi się to spodobało. Nierealność cenię tylko w powieściach fantasy, w obyczajówkach z natury wolę wlaśnie tę prawdziwość. :)
OdpowiedzUsuńTak, własnie!
UsuńPewnie nie przeczytam, chyba, że przypadkowo wpadnie mi w ręce.
OdpowiedzUsuńChociaż film "Diabeł ubiera się..." wspominam pozytywnie :)
Ta książka za samą okładkę powinna zostać zdyskwalifikowana. Totalnie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńOkładka wiąże się mocno z późniejszymi wydarzeniami, więc nie jest aż taka bez sensu, choc może nienajpiękniejsza :)
UsuńCzasem lubię sięgnąć po takie powieści. Także może się skuszę. Szczególnie, że "Diabeł..." przypadł mi do gustu
OdpowiedzUsuńCzasami "i żyli długo i szczęśliwie" daje nam odskocznie od codzienności :)
OdpowiedzUsuńO ile nie jest przedstawione w tak przerysowany, sztuczny sposób ;]
UsuńNie czytałam "Diabeł...", więc gdybym przez przypadek sięgnęła po "Ja i pani M." pewnie nic by się nie stało ;), ale wolę zapoznać się z tą pierwszą książką. Poza tym, nie lubię takich cukierkowych opowieści...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Raczej będę omijać tę książkę. Możliwe, że czyta się przyjemnie, ale jednak te banały i zbyt szybkie obracanie wszelkich nieszczęść na korzyść bohaterki pewnie będą mnie drażnić.
OdpowiedzUsuńMnie też zawsze irytują "ciepłe, pełne optymizmu" opowieści z "niebanalnymi i zaskakującymi zakończeniami". A tfu.
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą "Dabieł ubiera się u Prady" podobał mi się w wersji filmowej, ale to pewnie dlatego, że lubię Anne Hathaway. W wersji książkowej historia na kształt tamtej mogłaby mi się spodobać, ale nie w przesadnie polukrowanej wersji. Dlatego "Ja i pani M." mogłaby nie przypaść mi do końca do gustu
OdpowiedzUsuń